- Pojawiają się różne prognozy dotyczące zasobów gazu łupkowego w Polsce i są one oparte na porównania polskich warunków do tych panujących w USA. Jednak ile rzeczywiście mamy tego gazu, będziemy wiedzieć dopiero wtedy, gdy zakończą się prace poszukiwawcze – podkreślił Henryk Jezierski.
Prowadzący debatę, Frank Umbach, ekspert ds. międzynarodowego bezpieczeństwa energetycznego z Centrum Europejskich Studiów ds. Bezpieczeństwa z Niemiec, zauważył, że obecnie tematem poszukiwania i wydobycia niekonwencjonalnego gazu zaczynają rządzić sceptycy. Dodał, że do tej pory udokumentowano tylko jeden przypadek zatrucia wód poprzez wykorzystania technologii wydobywania gazu łupkowego i zaznaczył, że technologia ta i ryzyko z nią związane są podobne do tych, które są związane z wydobywaniem ropy czy gazu.
- Nie zamierzamy wprowadzać moratorium ani na poszukiwania ani na wydobycie gazu łupkowego – powiedział Jezierski. - Nie mamy doskonałych win, jak Francja. Nie mamy energii jądrowej jak Francuzi, ale być może będziemy mieć. I dlatego podchodzimy do łupków w sposób pragmatyczny. Sprawdzamy co i jak, analizujemy to, co dzieje się w USA, tłumaczymy opinii publicznej, jakie kłamstwa pojawiają się w filmach typu „Gasland”, a do tego firmy, które mają koncesje, wiedzą, że u nas nie będzie drogi na skróty, bo mamy odpowiednie prawo i służby, które czuwają nad tym, by proces poszukiwawczy był prowadzony z jak najmniejszym negatywnym skutkiem dla środowiska – zaznaczył.
- W Polsce 40 proc. zużywanego gazu ziemnego pochodzi z naszych, polskich złóż, co oznacza, że panujemy nad tym. Jeśli jednak pojawiają się jakieś sygnały o tym, że coś może być nie tak, to zbadamy to bardzo dokładnie. I będziemy sprawdzać nawet tak absurdalne rzeczy z punktu widzenia Polski, jak trzęsienia ziemi – podsumował Jezierski.